Peeling cukrowy + kostki peelingująco-myjące DIY

Peeling cukrowy + kostki peelingująco-myjące DIY

Uwielbiam długie kąpiele... długie i gorące. Szczególnie w sezonie jesienno-zimowym, gdzie wieczory przychodzą wcześnie i mamy "więcej" czasu na relaks. Jesień jest również ważnym powodem, dla którego powinniśmy zwrócić szczególną uwagę na pielęgnację naszej skóry. Przecież już niedługo zacznie robić się zimno, mroźno... Nasze ciało będzie potrzebować dodatkowego odżywienia, ale także odpowiedniego oczyszczania, do czego idealnie nada się peeling.
Dlatego dzisiaj przychodzę do Was z poradnikiem jak wykonać taki peeling w prosty i tani sposób z produktów, które mamy w domu. Pokażę Wam również jak wykonać serduszka peelingująco-myjące.


Peeling cukrowy

Zacznijmy od listy produktów, których będziemy potrzebować.
  • cukier gruboziarnisty
  • olej kokosowy (może być też oliwa z oliwek, olej z pestek winogron itp.)
  • kilka kropli olejku zapachowego (może być taki do ciast) - opcjonalnie
  • barwniki spożywcze - opcjonalnie
  • szczelnie zamykany słoik
Ważne jest to, aby nasz cukier miał widocznie grube ziarenka, ponieważ w połączeniu z wodą wolniej będzie się rozpuszczał i będzie lepiej ścierał martwy naskórek. 

Zaczynamy od odmierzenia 2 szklanek cukru i przesypania ich do jakiejś sporej miseczki. Dodajemy 3/4 szklanki oleju kokosowego (bądź jakiegoś innego) i dokładnie mieszamy. 



Jest to też dobry moment na dodanie kilku kropli aromatu. Ja wybrałam taki do ciast o zapachu waniliowym, bo akurat taki miałam :) 



Równie dobrze ten krok możemy pominąć, bo sam olej kokosowy da nam delikatny zapach. Jeśli nie chcecie "iść dalej" możecie po wymieszaniu od razu przełożyć peeling do słoika i cieszyć się jego właściwościami przy najbliższej kąpieli.



Ja jednak poszłam o krok dalej i zrobiłam peeling w dwóch kolorach. Po wymieszaniu oleju z cukrem dzielimy mieszankę na pół i jedną połowę przekładamy do osobnej miseczki.
Teraz dodajemy wybrane kolory. Do tego kroku użyłam spożywczych barwników, które znalazłam na Amazon'nie. 



Wybrałam różowy, a drugą połowę zostawiłam białą. 
Po dodaniu kilku kropli barwnika dokładnie mieszamy naszą papkę do uzyskania jednolitego koloru... i gotowe! 



Teraz tylko zostało przełożyć go do słoika wedle naszych upodobań. 



Bardzo fajnie prezentuje się przekładanie kolorów (biały-różowy-biały), ale mieszanie powinno zależeć od Was :) To w końcu Wy będziecie go używać i to Wam ma się podobać efekt końcowy :)

Gdy przełożymy już nasz peeling do słoiczka trzeba go szczelnie zamknąć i najlepiej ustawić w niezbyt ciepłym miejscu. Oczywiście słoiczek można w dowolny sposób dekorować, np. przewiązać go kokardką.



Dzięki dodaniu oleju peeling nie tylko będzie dobrze oczyszczał, ale także fajnie odżywiał nasze ciało, co jest fajną opcją dla leniwych... takie dwa w jednym. 

Serduszka peelingująco-myjące

Lista produktów, których będziesz potrzebować
  • cukier gruboziarnisty
  • olej kokosowy (bądź inny)
  • mydło w kostce
  • aromat (opcjonalnie)
  • barwniki spożywcze (opcjonalnie)
  • szczelnie zamykany słoik
Zaczynamy od starcia mydła na tarce o dużych oczkach.



Dodajemy 1/4 szklanki oleju, mieszamy i rozpuszczamy wszystko w kąpieli wodnej (około 2-3 minuty). 



Gdy nasze składniki już się rozpuszczą dodajemy 2 szklanki cukru i całość mieszamy.
Powstałą masę możemy podzielić na kilka partii i każdej nadać inny kolor. Ja swoją mieszankę podzieliłam na dwie części i jedną zabarwiłam na różowo dodając kilka kropel barwnika. Teraz mozemy dodać też aromat zapachowy. Ja tego nie zrobiłam, ponieważ uwielbiam zapach mydełka Dove w połączeniu z olejem kokosowym :)



 Dokładnie wymieszałam i przełożyłam obie masy do silikonowych foremek. Można użyć też plastikowych przeznaczonych na mrożenie lodu. Pamiętajcie jednak, by dobrze ubić mieszankę w foremkach - dzięki temu będą lepiej zbite i nie będą się rozsypywać przy wyjmowaniu. 



Całość wkładamy do zamrażalnika na około 20-30 minut i po upływie czasu wyciągamy formę. Delikatnie wyjmujemy nasze kostki i przekładamy do słoika. 



Gotowe! 

                                         


Od teraz mozecie się cieszyć peelingiem cukrowym i kostkami peelingująco-myjącymi zrobionymi własnoręcznie, a przede wszystkim macie świadomość co znajduje się w tych produktach! Zero niepotrzebnej chemii!
Pamiętajcie jednak, by słoiki nie stały w gorącym miejscu i nie były wystawione na bezpośredni kontakt ze słońcem, ponieważ wszystko bardzo szybko się rozpuści. 

                                       


Jak Wam się podoba efekt końcowy? Dajcie znać, czy kiedykolwiek korzystaliście z takich przepisów i własnoręcznie przygotowywaliście takie mieszanki.
DENKO KOSMETYCZNE #1/2018│zużycia kosmetyczne + krótkie recenzje

DENKO KOSMETYCZNE #1/2018│zużycia kosmetyczne + krótkie recenzje



Chciałabym rozpocząć serię wpisów o nazwie "Projekt denko". Ten pomysł chodzi mi po głowie już w sumie od początku istnienia bloga i w końcu nadszedł czas na jego realizację!
Dziś chciałabym pokazać Wam to, co ostatnio udało mi się wykończyć. Pierwsze denko będzie typowo pielęgnacyjne, ponieważ w ostatnim czasie nic kolorowego mi się nie skończyło. Zapraszam do czytania!

Neutrogena Hydro Boost Creme Gel



Jeden z fajniejszych kremów jakie stosowałam - miał kremowo-żelową konsystencję, szybko się wchłaniał i nie zostawiał tłustej warstwy. Stosowałam go na dzień jako lekki krem nawilżający pod makijaż i spisał się świetnie! Co najważniejsze super nawilżał, a to przecież istotne w kremach nawilżających. Jestem pewna, że kiedyś do niego wrócę! 

L'Oréal Paris Sugar Scrubs (peeling oczyszczający)



Jego największym plusem był zapach kiwi! Za każdym razem, gdy nakładałam go na twarz miałam ochotę go zjeść! Jako peeling spisał się dość przeciętnie. Nie zauważyłam, aby jakoś super oczyszczał moją twarz, ale na pewno widocznie ją rozjaśniał. Nie wiem czy kupiłabym go drugi raz. Chyba, że dla tego zapachu...

Bielenda Argan Cleansing Face Oil



Przyznam szczerze, że jestem bardzo zadowolona z działania tego olejku. Stosowałam go po zmywaniu makijażu - aby jeszcze lepiej oczyścić skórę twarzy z pozostałości po całym dniu i rano, by zmyć resztki ciężkich kremów nakładanych na noc. Jako domywanie makijażu spisywał się świetnie! Zdarzało się, że pomijałam demakijaż płynem micelarnym i od razu myłam twarz tym olejkiem i muszę przyznać, że naprawdę bardzo dobrze radził sobie z oczyszczaniem! Nie pozostawiał tłustej warstwy na skórze i delikatnie ją wygładzał. Skóra po nim nie była napięta ani się nie błyszczała. W przyszłości na pewno do niego wrócę!

Mixa Dwufazowy płyn do demakijażu Optymalna Tolerancja



Zanim zaczęłam stosować ten płyn myślałam, że zmywanie makijażu jest jakąś tragedią! Każdy płyn micelarny/ mleczko do demakijażu, które dotychczas testowałam nie dawało sobie rady tak, jak ten z Mixy! I naprawdę zmywa wodoodporny makijaż! Niestety znalazłam też jego minus. Pojemność! Jest to tylko 125ml, a w moim przypadku to naprawdę mało! Jeśli nie znajdę nic równie dobrego w większej buteleczce na pewno będę musiała zrobić spory zapas tego płynu micelarnego, bo jest naprawdę świetny!

Bielenda Żel micelarny Zielona Herbata do mycia twarzy



Do tego produktu prawdopodobnie już nie wrócę. Nie zauważyłam, żeby działał jakieś cuda na mojej twarzy, wręcz przeciwnie - po jego użyciu miałam bardzo nieprzyjemnie ściągniętą i suchą skórę. W sumie to co było w nim fajne to tylko zapach - zielona herbata jest naprawdę mocno wyczuwalna. 

Holika Holika Shower Gel Aloe 92% 



Fajny, łagodny żel pod prysznic, delikatnie się pieni, więc pianoholicy mogą być zawiedzeni. Jak sama nazwa wskazuje jest to w 92% aloes, więc jego zapach też jest intensywny (ale nie drażniący). Żel jest delikatny, nie podrażnia, nie uczula. Mógłby być fajnym ratunkiem dla poparzonej słońcem skóry. Być może jeszcze kiedyś się na niego skuszę.

GUHL Repair & Balance Shampoo (szampon odbudowujący)



Bardzo fajny szampon o niebiańskim zapachu (miód manuka i mleko). Przy każdym użyciu miałam wrażenie, że jestem w jakimś ekskluzywnym salonie fryzjerskim... W dodatku włosy pachniały tak długo i intensywnie... Ja stosowałam go na zmianę z delikatniejszym szamponem, ponieważ ten jest bardzo silnie myjący. Tak naprawdę i tak musiałabym na jakiś czas zastąpić go jakimś innym szamponem, ponieważ włosy szybko się do niego przyzwyczajają. 
Włosy po nim, nie dosyć, że pięknie pachną to są miękkie, delikatne, nawilżone i jędrne. Dużym minusem jest to, że w Polsce jest ciężko dostać produkty GUHL stacjonarnie. Ja na co dzień mieszkam w Niemczech więc mam do niego stały dostęp. Na pewno będę go jeszcze kupować!


Na dziś to już wszystko. Mam nadzieję, że prędko wykończę następne kosmetyki i niebawem pojawi się kolejny post z tej serii. Mam nadzieję, że spodobają Wam się posty z tej kategorii.
A co Wam udało się ostatnio wykończyć? Dajcie koniecznie znać w komentarzach!
Rossmann -55%│Co kupiłam na promocjach?

Rossmann -55%│Co kupiłam na promocjach?




Jak wiadomo trwa nowa promocja Rossmanna -55% na kosmetyki kolorowe. Postanowiłam pokazać Wam produkty, które udało mi się kupić. Nie są to kosmetyki, które polecam, ponieważ jeszcze nie zdążyłam wszystkiego przetestować.
Miałam takie szczęście, że moja karta została wybrana do tej "wcześniejszej promocji" (od 29 września) i akurat pokryło się to z moim pobytem w Polsce. Nie kupiłam jednak wszystkiego na co liczyłam, ponieważ miałam ograniczony czas i niestety zasady promocji również trochę utrudniły moje wybory :)

Bazy pod makijaż

Przyznam szczerze, że obie bazy kupiłam w ciemno. Idąc do Rossmanna planowałam właśnie zakup takiego produktu, ale nawet nie szukałam w Internecie co się sprawdza, a co jest kitem.

Mój wybór padł na Must.Have Smoothing & Matifying Primer od SINSKIN.
Produkt znajduje się w prostej tubce o pojemności 30ml i z tego co zdążyłam zauważyć ma bardzo ładny zapach, który kojarzy mi się z bardzo profesjonalnymi kosmetykami.
Cena regularna bazy to 68,99 PLN. Jest to dosyć sporo jak na bazę, dlatego warto zastanowić się nad kupnem właśnie podczas promocji.



Drugim produktem w tej kategorii jest Primer do twarzy i ust Unicorn Tears od Wibo. Produkt ten może służyć jako baza pod makijaż lub jako serum nakładane na noc. Kosmetyk ma bardzo ładny wygląd zewnętrzny i aplikowany jest za pomocą pipetki. Pojemność tego produktu to 30g, a cena regularna to 21,99 PLN.


Podkłady

W tej kategorii mam również dwa kosmetyki. Pierwszy z nich to Janda Matujący Make Up fluid fleksyjny. Skuszona pozytywnymi opiniami na temat tego podkładu postanowiłam, że wypróbuję go i ja. U mnie jest to kolor 02 Beż Jasny. Ma to być produkt kryjący, matujący, pielęgnujący i ma ujednolicać koloryt cery. Ma bardzo ładną elegancką buteleczkę, w której mieści się 30ml kosmetyku. Jego cena to 39,99 PLN beż żadnych promocji.



Drugim produktem, który kupiłam jest krem BB Healthy Mix od Bourjois. Producent obiecuje, że jest to produkt nawilżający przez 24 godziny, niwelujący oznaki zmęczenia oraz zawierający kompleks witamin. Mój wybór padł na najjaśniejszy odcień, czyli 01 Light/Clair. Podkład ma bardzo fajne opakowanie, które jest małe, poręczne, lekkie i jest tubką, dzięki czemu jest to fajny produkt gdy dużo podróżujemy. Jego pojemność to 30ml, a cena regularna to 55,99 PLN.


Korektory

Tego produktu miałam nie kupować w ogóle. Jednak po obejrzeniu kilku filmów na YouTube stwierdziłam, że skoro wszyscy go tak zachwalają to muszę mieć go i ja! Mowa oczywiście o Lovely, Liquid Camouflage w odcieniu 01. Ma bardzo ładne opakowanie i bardzo duży aplikator. Jego cena to 13,49 PLN. Może służyć jako korektor pod oczy, ale podobno może służyć również do konturowania :)



Pudry

W tej kategorii również mam tylko jeden produkt, a mianowicie Marshmallow Sweet Kissing Powder od Wibo. Pierwsze co rzuca się w oczy to jego ładne opakowanie, które jest tekturowe. Niestety w tym przypadku wygląd nie idzie w parze z praktycznością. Wydaje mi się, że będzie bardzo ciężko "wyjmować" puder z tego opakowania. Produkt na pewno ma bardzo ładny zapach i rzeczywiście przypomina pianki Marshmallow. Producent zapewnia, że ma on nadawać matowy efekt na wiele godzin oraz zawiera składniki HD. Jego pojemność to 10g, a cena to 31,99 PLN



Konturowanie

Podczas poprzedniej promocji na wiosnę niestety nie udało mi się dorwać produktów do konturowania, na których mi zależało. Tym razem udało mi się kupić te oto dwa małe gagatki. Są to wkłady do palety od Wibo, bronzer do twarzy oraz róż do policzków. Tak jak napisałam wcześniej są to wkłady do palety I Choose What I Want tej samej marki (którą też udało mi się kupić), ale można je kupić samodzielnie i przechowywać pojedynczo.



Bronzer wybrałam w najjaśniejszym odcieniu 1 Sweet Coffee, który jest bardzo delikatnym, chłodnym brązem. Róż jest ślicznym koralowym odcieniem, który delikatnie rozświetlają złote drobinki. Jest to numer 2 Cayenne. Póki co udało mi się tylko z tymi dwoma produktami, ale mam zamiar dopełnić tę piękną paletę!
Paletka na sześć wkładów kosztuje 18,99 PLN, wkłady do niej każdy po 9,99 PLN

Paletki

Tutaj już skromniej bo tylko jedna paletka od Lovely Choco Bons o pojemności 6g i cenie 19,99 PLN. Jest to fajna, mała paletka o ładnych kolorach i matowym wykończeniu. Ma dosyć specyficzny zapach gorzkiej czekolady, co mi osobiście trochę przeszkadza. Do paletki jest także dołączona dwustronna pacynka.



Tusze

O tym tuszu też naczytałam się dużo pozytywnych opinii. Twist Up Mascara The Volume  od Bourjois to tusz dwa w jednym! Dzięki przekręcanej szczoteczce podobno można uzyskać wydłużone, rozdzielone i pogrubione rzęsy. Jej cena jest dosyć wysoka bo to aż 57,99 PLN, dlatego warto poczekać na tę promocję. 



To wszystko z moich zakupów w Rossmannie. Mam nadzieję, że większość tych kosmetyków u mnie się sprawdzi i będę mogła z czystym sumieniem polecić je Wam przy następnej obniżce cen na wiosnę!
A jak wyglądały Wasze zakupy? Kupiłyście coś sprawdzonego i polecanego, czy raczej to co przykuło Waszą uwagę dopiero na półkach sklepowych? Dajcie koniecznie znać!


INSTAX MINI 9 - recenzja

INSTAX MINI 9 - recenzja


Pamiętacie te wielkie aparaty fotografii natychmiastowej Polaroidy? Ja pamiętam to doskonale! Zawsze byłam nim zafascynowana, gdy mój wujek go przywoził do nas na wakacje. Już wtedy wiedziałam, że kiedyś chciałabym taki mieć. Całą radość sprawiał nie aparat lecz te cudowne zdjęcia, które nierzadko były prześwietlone, ale tak efektowne, że serducho się rozpływało!


Jakiś czas temu moje marzenie mogło się spełnić, a mianowicie spełnił je mój Ukochany dając mi na urodziny mój pierwszy aparat fotografii natychmiastowej. Mowa oczywiście o INSTAXIE MINI 9 firmy Fujifilm. Dlatego właśnie dziś chciałabym go Wam troszkę przedstawić. 

Aspekty techniczne 

  • Produkt: instax mini 9
  • Film światłoczuły: FUJIFILM instax mini
  • Format zdjęcia: 62 mm × 46 mm
  • Obiektyw: 2 komponenty, 2 elementy, f=60 mm, 1:12,7
  • Wizjer: Wizjer optyczny (Real image), 0,37× z regulacją punktu docelowego
  • Ogniskowanie: 0,6 m i więcej
  • Prędkość migawki: 1/60 s
  • Kontrola ekspozycji: System przełączany ręcznie (wskaźnik LED w światłomierzu)
  • Odwijanie filmu: Automatyczne
  • Czas wywoływania filmu: Około 90 sekund (w zależności od temperatury otoczenia)
  • Lampa błyskowa: Błysk ciągły (automatyczna regulacja światła); czas ładowania: 0,2 s do 6 s (z nowymi bateriami)
  • Efektywny zasięg błysku: 0,6 m – 2,7 m
  • Zasilanie: Dwie baterie alkaliczne typu AA 1,5 V
  • Pojemność 100 zdjęć (około 10 wkładów po 10 arkuszy filmu światłoczułego INSTAX mini, przy nowych bateriach AA)
  • Czas automatycznego wyłączenia: 5 min
  • Inne: Licznik odbitek (liczba nienaświetlonych filmów), okienko podglądu wkładu z filmem
  • Wymiary: 116 mm × 118,3 mm × 68,2 mm
  • Masa: 307g (bez baterii, paska i wkładu z filmem)

Opis obudowy

Instax ma plastikową obudowę, która dostępna jest w pięciu kolorach do wyboru - flamingowy róż, mięta, biały, limonkowy i kobaltowy

Po włączeniu aparatu przeznaczonym do tego przyciskiem automatycznie wysuwa się obiektyw 
i zapala lampka na tarczy trybów, która sugeruje wybór najlepszego trybu do panujących warunków. Do wyboru mamy pięć opcji: Indoors, Cloudy, Sunny, Sunny and Bright oraz Hi Key (zdjęcia mogą wychodzić nieco prześwietlone, ale takie były zamierzania producenta). 


Aparat posiada wbudowanego flesha, którego niestety nie da się wyłączyć, co niejednokrotnie jest powodem kiepskich zdjęć. 


Zdjęcia drukowane są automatycznie i mają rozmiar karty kredytowej dzięki czemu możemy bez problemu zmieścić je w portfelu. 


Aparat mieści 10 zdjęć jednorazowo. Wkłada się je bardzo prosto i z pewnością każdy intuicyjnie będzie potrafił to zrobić :) Paczka wkładów (10 sztuk) kosztuje około 30-35 zł w zależności od sklepu.  Jest to dosyć sporo jak na tak małą ilość zdjęć (które często mogą nas rozczarować), ale jak już nauczymy się współpracy z aparatem to wcale nie będzie nam szkoda na wkłady :)
Instax Mini 9 potrafi również inne fajne rzeczy:

Nieważne, czy wolisz robić dzióbek czy pokazywać język – mini 9 wie, jak zrobić idealne selfie z wykorzystaniem lusterka do selfie i nasadki do zbliżeń.Umieszczone tuż przy obiektywie lusterko ułatwia wykadrowanie selfie, nawet jeśli robisz je z ręki. Nasadka pozwala natomiast ustawić ostrość na obiektach, które znajdują się zaledwie 35 cm od obiektywu.


Cena 

Mój aparat kosztował coś około 100 euro, ponieważ trafił mi się zestaw z dwoma paczkami wkładów. Z tego co podpowiada mi saturnowska strona w Polsce taka zabaweczka kosztuje 329 złotych. Jak dla mnie nie jest to wcale tak dużo! Może i zdjęcia nie są fantastycznej jakości ale to, w jaki sposób aparat zatrzymuje chwile jest warte tych pieniędzy :)


Moim zdaniem Instax Mini 9 to fajny gadżet, który może towarzyszyć nam podczas małych czy dużych podróży. Ze względu na swój mały rozmiar zmieści się w większości podręcznych torebek. Nie zastąpi lustrzanki czy telefonu, ale może dopełnić pamiątkowy album swoimi efektownymi zdjęciami. 

A Wy co myślicie o takich aparatach? Dajcie koniecznie znać w komentarzach! :)
RITUALS - KOSMETYKI DO KĄPIELI Z SERII THE RITUAL OF SAKURA

RITUALS - KOSMETYKI DO KĄPIELI Z SERII THE RITUAL OF SAKURA


O marcie Rituals słyszałam już co nieco wcześniej ale dopiero niedawno skusiłam się kupić swoje pierwsze produkty. Jest to holenderska firma produkująca kosmetyki, których skład bazuje na naturalnych olejkach. Produkty nie zawierają parabenów oraz nie są testowane na zwierzętach!


Swoje kosmetyki kupiłam w niemieckim sklepie Karstadt. Wybrałam zestaw pomniejszony, ponieważ najpierw chciałam wypróbować czy kosmetyki będą mi odpowiadać. Zawierał on: pienisty żel pod prysznic, peeling do ciała i balsam do ciała. Wszystkie kosmetyki mają zapach organicznego mleka ryżowego i kwiatu wiśni.

Żel pod prysznic



Żel znajduje się w eleganckim, białym pojemniku z dozownikiem. Tak jak już wspomniałam wcześniej kosmetyk ma piękny zapach kwiatu wiśni i mleka ryżowego. 

SKŁAD: AQUA/WATER, SODIUMLAURETH SULFATE, COCAMIDOPROPYL BETAINE, ISOPENTANE, SORBITOL, PEG-120 METHYL GLUCOSE DIOLEATE, ISOPROPYL PALMITATE, PARFUM/FRAGRANCE, PRUNUS CERASUS (BITTER CHERRY) EXTRACT, ORYZA SATIVA (RICE) EXTRACT, SODIUM BENZOATE, PEG-40 HYDROGENATED CASTOR OIL, CITRIC ACID, BUTYLENE GLYCOL, GLYCERIN, HEXYL CINNAMAL, GUAR HYDROXYPROPYLTRIMONIUM CHLORIDE, BENZYL SLICYLATE, BUTYLPHENYL METHYLPROPIONAL, LINALOOL, CITRONELLOL, COUMARIN, GERANIOL, BENZYL ALCOHOL, ALPHA-ISOMETHYL IONONE, CINNAMYL ALCOHOL.


Dozowany produkt na początku wydobywa się w postaci żelu, który dosyć szybko zmienia się w gęstą i puszystą piankę. Kosmetyk w dotyku jest miękki i aksamitny, bardzo przyjemnie rozprowadza się go po ciele. Zapach, który towarzyszy temu "zabiegowi" jest tak nieziemski, że nie ma się ochoty kończyć - wręcz przeciwnie! 


W moim przypadku pianka ma pojemność 50 ml - nie jest to dużo, ale ja też nie używam tego produktu codziennie. Raz lub dwa razy w tygodniu (bądź w zależności od mojego nastroju) sprawiam sobie właśnie takie domowe SPA. 


Peeling



Produkt pochodzący z tej serii jest peelingiem cukrowym. Nie jest on jednak bardzo mocny, a to za sprawą olejku, z którym jest połączony. Niestety kosmetyk lubi się rozwarstwać, ale nie jest to jakiś wielki problem - wystarczy wymieszać produkt przed użyciem - i gotowe! 
Cukrowe drobinki zawarte w tym produkcie nie są bardzo grube i dosyć szybko się rozpuszczają. Dla osób posiadających cerę wrażliwą na pewno będzie to dobre rozwiązanie. Peeling sam w sobie dobrze oczyszcza, skóra po zabiegu jest miękka i aksamitna, wyraźnie czuć, że coś z nią robiliśmy. 

SKŁAD: SUCROSE, ETHYLHEXYL STEARATE, ISOPROPYL MYRISTATE, CARTHAMUS TINCTORIUS (HYBRID SAFFLOWER) SEED OIL, PERSEA GRATISSIMA (AVOCADO) OIL, PRUNUS AMYGDALUS DULCIS (SWEET ALMOND) OIL, PARFUM/FRAGRANCE, MACADAMIA INTEGRIFOLIA SEED OIL, SIMMONDSIA CHINENSIS (JOJOBA SEED) OIL, ARGANIA SPINOSA (KERNEL) OIL, TOCOPHEROL, ORYZA SATIVA (RICE) EXTRACT, HELIANTHUS ANNUS (SUNFLOWER) SEED OIL, PRUNUS AVIUM (SWEET CHERRY) FLOWER EXTRACT, BENZYL SALICYLATE, BUTYLPHENYL METHYLPROPIONAL, LINALOOL, CITRONELLOL, GERANIOL, ALPHA-ISOMETHYL IONONE, LIMONENE, HEXYL CINNAMAL. 


Tak jak przy piance do mycia zapach jest równie intensywny, czuć go nawet przez jakiś czas po zastosowaniu. 
Kosmetyk zamknięty jest w eleganckim opakowaniu z nakrętką. Moja wersja ma tylko 125 g, ale wiem, że na pewno będę po niego sięgać

Balsam do ciała



Ostatnim produktem z mojego zestawu jest balsam do ciała. Mój ma 70 ml i znajduje się 
w wyciskanej tubce. Ja osobiście lubię, gdy balsam do ciała jest z dozownikiem - jest to bardziej praktyczne rozwiązanie! 



SKŁAD: AQUA/WATER, CYCLOPENTASILOXANE, CETEARYL ALCOHOL, GLYCERIN, CAPRYLIC/CAPRIC TRIGLYCERIDE, HELIANTHUS ANNUUS (SUNFLOWER) SEED OIL, ORYZA SATIVA (RICE) EXTRACT, CENTELLA ASIATICA EXTRACT, PRUNUS AVIUM (SWEET CHERRY FRUIT) EXTRACT, UBIQUINONE, TOCOPHERYL ACETATE, PROPYLENE GLYCOL, ALLANTOIN, CARBOMER, CAPRYLYL GLYCOL, GLYCERYL STEARATE, CETEARETH-12, CETYL PALMITATE, CETEARETH-20, DIMETHICONE, ISOHEXADECANE, TOCOPHEROL, BUTYLENE GLYCOL, SODIUM METABISULFITE, POLYACRYLAMIDE, C13-14 ISOPARAFFIN, LAURETH-7, PARFUM/FRAGRANCE, BENZYL SALICYLATE, CINNAMYL ALCOHOL, CITRAL, CITRONELLOL, COUMARIN, GERANIOL, HEXYL CINNAMAL, ISOEUGENOL, LINALOOL, BUTYLPHENYL, METHYLPROPIONAL, ALPHA-ISOMETHYL IONONE, LIMONENE, PHENOXYETHANOL, POTASSIUM SORBATE, CITRIC ACID, SORBIC ACID, SODIUM CITRATE, SODIUM HYDROXIDE.

Największą zaletą tego kosmetyku jest jego intensywny zapach (w przypadku peelingu i pianki również jest intensywny, jednak balsam zajmuje pierwsze miejsce). Bardzo lubię używać ten produkt  po porannym prysznicu - jego zapach czuję na sobie przez cały dzień! 
Konsystencja jest dosyć tłusta i ciężka, ale o dziwo rozprowadza się go bardzo fajnie i dosyć szybko się wchłania nie pozostawiając tłustego filmu. 



Niestety pomimo posiadania dużej ilości olejków nie zauważyłam, żeby balsam jakoś szczególnie nawilżał moją skórę. Rzeczywiście, ciało jest przyjemne w dotyku ale nie czuje się tego nawilżenia, które zapewniają nam inne produkty o tym samym przeznaczeniu. 


Cena

Za swój zestaw zapłaciłam 15 euro (około 60 złotych). Moim zdaniem nie jest to dosyć wysoka cena. Kupując zestaw powiększony na pewno zapłacimy więcej. Jednak dla osób nie znających jeszcze tej marki polecam właśnie opcję z mniejszym zestawem. Spokojnie wystarczy na przetestowanie. 



Osobiście bardzo lubię robić sobie domowe SPA. Dzięki tym produktom jest to przyjemniejsze, mogę poczuć się "ekskluzywnie" i zatopić w tym pięknym słodkim zapachu kwiatu wiśni i mleka ryżowego.
Na pewno sięgnę po inne wersje tych kosmetyków, jednak moje serce na długo zostanie przy wersji THE RITUAL OF SAKURA. 


A Wy? Miałyście przyjemność testować te produkty? Jak Wasze odczucia? 
STRASBURG W JEDEN DZIEŃ

STRASBURG W JEDEN DZIEŃ

Strasburg "Petit France"


Strasburg. Miasto w północno-wschodniej Francji, które położone jest przy granicy z Niemcami. Jest także stolicą Alzacji. Siedziby mają tutaj między innymi Rada Europy, Europejski Trybunał Praw Człowieka oraz Parlament Europejski.

Przyznam szczerze, że gdy pierwszy raz usłyszałam o tym mieście myślałam, że należy ono do Niemiec, przecież wyraźnie słychać to w wymowie! Właściwie dużo się nie pomyliłam, ponieważ Strasburg był niejednokrotnie we władaniu niemieckim. Jednak nie tylko słychać to w wymowie ale także widać po architekturze miasta - można odnieść wrażenie, że jest się nie we Francji lecz w Niemczech (na codzień mieszkam w Niemczech, dlatego nie poczułam zbyt dużej różnicy oglądając zabudowę miasta). Razem z mężem postanowiliśmy poznać to jakże bajkowe miejsce! Decyzja zapadła! Jedziemy do Francji!


Related Posts Plugin for WordPress, Blogger...
Copyright © 2014 kocimiętka│beauty blog , Blogger