Braun Satin Hair 7 Iontec │szczotka jonizująca - recenzja

Braun Satin Hair 7 Iontec │szczotka jonizująca - recenzja

Posadaczką szczotki jonizującej Braun Satin Hair 7 jestem już od 3 lat. W tym czasie zdążyłam wyrobić sobie o niej opinię i wreszcie nadszedł odpowiedni czas do przedstawienia jej także Wam. 


Jesteście ciekawi jak przez te lata mi się z nią pracowało? Czy jestem zadowolona? Zapraszam do czytania!

Kilka słów od producenta:

Pożegnaj się z elektryzacją włosów dzięki fantastycznym szczotkom z funkcją IONTEC. Wystarczy jedno naciśnięcie przycisku, a miliony aktywnych jonów przenikają do włókna włosów, zwalczając ich puszenie i elektryzowanie, co przekłada się na widoczne zwiększenie ich blasku. 

Przed zakupem swojej szczotki oglądałam bardzo dużo filmów z jej recenzjami i skuszona pozytywnymi opiniami zdecydowałam się na zakup. Najważniejsze dla mnie było to, że szczotka miała prostować włosy. Nie chciałam codziennie używać prostownicy i szukałam jakiegoś wyjścia. Co prawda producent nie obiecywał efektu prostych włosów, ale dziewczyny, których recenzje oglądałam zapewniały o takich "cudach". 


Cena/dostępność

Gdy kupowałam swoją szczotkę jej cena wynosiła około 130 zł w sklepie stacjonarnym RTV EURO AGD. Teraz też cena nie powinna przekroczyć tej sumy, a nawet można kupić ją na promocji, więc warto sprawdzać. 
Tak jak wspomniałam, można dostać ją w RTV EURO AGD ale też np. w NEONET. 

Wygląd

Po rozpakowaniu pudełka wielkim zaskoczeniem była wielkość i waga szczotki. Szczerze mówiąc spodziewałam się czegoś cięższego i o wiele większego, a tak naprawdę mamy do czynienia z lekką i dosyć poręczną szczotką. Jest to naprawdę duży plus, bo jakoś nie lubię dużych i ciężkich "narzędzi", dla mnie jest to niewygodne w używaniu.


Moja wersja jest w kolorze białym, ale wiem, że jest też dostępna w czarnym odcieniu. Posiada wygodną rączkę, w której znajduje się wkład do baterii. Ogromnym plusem jest też zdejmowana poduszka czesząca, którą można umyć w dowolnym momencie, bez obawy o zalaniu włącznika lub baterii. Wystarczy wcisnąć przycisk u góry szczotki i poduszka sama wychodzi.



Z tyłu szczotki znajduje się dysza, która uwalnia miliony jonów, by wygładzić nasze włosy i zapewnić im blask. Uwalnianie jonów można zauważyć, a właściwie usłyszeć od razu, ponieważ po włączeniu szczotki słychać charakterystyczny szum. Wyczuć można też delikatny zapach deszczu pochodzący właśnie z dyszy.


Zasilanie

Szczotka zasilana jest dwoma bateriami AAA, które mamy od razu w zestawie. Muszę przyznać, że odkąd ją mam nie wymieniałam jeszcze baterii. Używam jej od kilku lat regularnie i szczotka działa bez zarzutów. 
Uruchamianie również jest bardzo proste. Wystarczy przesunąć przycisk w górę i od razu zapala się zielone światełko i uwalniane są jony. Dużym ułatwieniem jest automatyczny wyłącznik - szczotka wyłącza się po około 5 minutach. Pozwala to zaoszczędzić na pracy baterii i przedłuża żywotność szczotki. 


Działanie

Tak jak wspomniałam wcześniej producent obiecuje wygładzenie i natychmiastowy blask. I to rzeczywiście szczotka nam zapewnia. Po użyciu włosy stają się miękkie, gładkie i fajnie błyszczące. Produkt ma również zapobiegać puszeniu się włosów i ich elektryzowaniu i tutaj także sprawdza się bardzo dobrze. Jedyne czego nie zauważyłam to właśnie efektu prostych włosów. Nie wiem jak dziewczyny z YouTube'a osiągnęły ten efekt ale u mnie nic takiego się nie stało. 
Ważne jest również to, aby uważać na rozczesywanie włosów na mokro - może sprawić nam to wiele bólu. Nie jest to szczotka typowo do rozczesywania. Ja osobiście nie lubię używać jej na mokro, wolę poczekać aż włosy wyschną i wtedy spokojnie je przeczesać. Nie raz wyrwałam sobie mnóstwo włosów podczas próby stosowania jej zaraz po osuszeniu włosów ręcznikiem. 

Uważam, że Satin Hair 7 od Brauna jest fajnym gadżetem, ale nie sprawdzi się u każdego. Podejrzewam, że z włosami mocno puszącymi się i bardzo gęstymi może mieć pewne problemy. Idealny jest więc do włosów cienkich lub trochę gęstszych. Nie jest to produkt niezbędny, daje fajne efekty, ale spokojnie można bez niego żyć. 

Jesteście posiadaczkami tejże szczotki? A może dopiero planujecie się w nią zaopatrzyć? Koniecznie dajcie znać co o niej sądzicie!

WIBO Photo Ready │puder sypki 2 w 1 - recenzja

WIBO Photo Ready │puder sypki 2 w 1 - recenzja

Jakiś czas temu będąc w Rossmannie natknęłam się na nowość od Wibo. Mowa oczywiście o Photo Ready Prepare & Finish Loose Powders. Premiera tego produktu była kilka miesięcy temu, jednak wcześniej jakoś nie udało mi się go kupić.


Jak twierdzi producent puder ten ma być produktem 2 w 1 - można stosować go jako primer pod makijaż lub jako puder utrwalający/fiksujący. Zawiera on pudry w czterech kolorach, gdzie każdy z nich ma inne działanie.
Zielony zawiera Maxnolię - redukuje zaczerwienienia skóry.
Biały na bazie mączki ryżowej - rozjaśnia przebarwienia, poprawia koloryt oraz odżywia i nawilża skórę.
Różowy zawiera Phycocorail - działa ochronnie i matuje skórę.
Żółty zawiera Corneosticker DS. - daje natychmiastowy efekt optycznego wygładzenia i maskuje niedoskonałości skóry. 
Producent również zapewnia, że produkt jest badany dermatologicznie i nie jest testowany na zwierzętach


Cena/pojemność/dostępność 

Wielkim plusem jest dostępność tego produktu - bez problemu dostaniemy go w każdym Rossmannie. Za 11 gramowy puder musimy zapłacić 28,99 zł

Opakowanie

Puder zamknięty jest w bardzo ładnym plastikowym pudełku. Całość zrobiona jest z dosyć mocnego materiału. Minusem jednak jest to, że zakrętka zbyt łatwo się odkręca, więc noszenie produktu w torebce nie jest dobrym pomysłem. Całość utrzymana jest w kolorach beżu i czerni oraz dodatkach różu


Każdy z kolorów pudru znajduje się w oddzielnej przegródce. Niestety nie ma możliwości dozowania tylko jednego z kolorów - wszystkie wysypują się jednocześnie.


Konsystencja

Trudno tutaj mówić o jakiejkolwiek konsystencji - jest to po prostu puder sypki, który jest bardzo drobno zmielony, co łatwo wyczuć między palcami.


Zasady testu

Postanowiłam przetestować ten puder z kilkoma ulubionymi podkładami. Nakładałam go za pomocą gąbki i puszka. Starałam się testować ten produkt cały dzień w różnych warunkach. Jak się spisał? Zapraszam dalej!


Moja opinia

NYX Total Control + WIBO Photo Ready
W tym zestawieniu puder spisał się naprawdę dobrze. Zaraz po nałożeniu (puszkiem jak i gąbką) wygląda świeżo, nadaje ładny matowy wygląd. Widocznie wygładza skórę i co bardzo ważne nie wchodzi w zmarszczki i nie podkreśla suchych skórek. Nałożony pod oczy wygląda dobrze, nie przesusza delikatnej skóry w tej okolicy. 
Puder bardzo długo trzyma mat, nie ma konieczności jakichkolwiek poprawek w ciągu dnia. Twarz pozostaje wygładzona i rozjaśniona przez praktycznie cały dzień. 

Catrice All Matt Plus + WIBO Photo Ready
Również w tym przypadku produkt spełnił moje oczekiwania. Odpowiednio zmatowił moją cerę, nie podkreślił suchych skórek ani nie powchodził w zmarszczki. Pod oczami nakładany gąbką wyglądał troszkę sucho, ale w przypadku puszka już było zdecydowanie lepiej. Buzia była widocznie wygładzona i delikatnie rozjaśniona
Całość utrzymała się dosyć długo, nie potrzebowałam dodatkowego przypudrowania cery, ponieważ twarz nie była bardzo wyświecona

R de L Young Skin Optimizer Foundation + WIBO Photo Ready
W połączeniu z tym podkładem puder spisał się równie dobrze, co w poprzednich wariantach. W tym przypadku opinia będzie najkrótsza, ponieważ w Polsce ten podkład jest niedostępny. 
Po nałożeniu pudru na ten podkład cera była widocznie zmatowiona i wygładzona. Pod oczami nie wyglądał sucho nawet przy użyciu gąbki. Suche skórki nie były podkreślone, a puder nie powchodził w zmarszczki. Utrwalenie utrzymało się bardzo długo (chyba najdłużej), wygładzenie i rozjaśnienie również

Revlon Colorstay + WIBO Photo Ready
Niestety w tym przypadku puder spisał się najgorzej. Zaraz po nałożeniu czułam dosyć mocne ściągnięcie, które utrzymywało się naprawdę bardzo długo. Skóra wyglądała sucho, puder podkreślił zmarszczki dosyć mocno, a nałożony pod oczy wyglądał tragicznie. Wszystkie drobne zmarszczki, które normalnie nie są widocznie były podkreślone tak mocno, że wyglądałam o jakieś dziesięć lat starzej. Oczywiście skóra była zmatowiona, ale mat, który uzyskałam był tak nienaturalny, że drażniło mnie samo patrzenie w lustro. Niestety twarz wyglądała źle po przypudrowaniu gąbką jak i puszkiem. Niestety to połączenie wypadło najgorzej. Szkoda, bo bardzo lubię ten podkład.


Podsumowanie

Jestem bardzo zadowolona z tego produktu. Spisał się w większości kombinacji, w których go testowałam. Bardzo ładnie wygładza twarz i nadaje piękny mat, który bardzo długo się utrzymuje. Nie obciąża skóry i nie przesusza jej. Cieszę się, że takie produkty są łatwo dostępne i są w bardzo dobrej cenie. Puder ten na pewno zostanie ze mną na dłużej i będę się mu jeszcze przyglądać - mam nadzieję, że mnie nie zawiedzie!
A jak ten produkt spisuje się u Was? Znacie go? Dajcie znać w komentarzach! 

L'biotica Biovax Botanic - odżywka ekspresowa 7 w 1 z czystkiem, czarnuszką i bursztynem

L'biotica Biovax Botanic - odżywka ekspresowa 7 w 1 z czystkiem, czarnuszką i bursztynem

Kilka miesięcy temu poszukiwałam jakiejś fajnej odżywki do moich cienkich i rozjaśnianych włosów. Przetestowałam już mnóstwo tego typu kosmetyków, jednak do tej pory nie znalazłam swojego ulubieńca. Będąc w Naturze natknęłam się na produkt marki L'biotica Biovax Botanic, a mianowicie na odżywkę ekspresową 7 w 1 z czystkiem, czarnuszką i bursztynem.



Jesteście ciekawi jak ten produkt sprawdził się u mnie? Czy to kolejny bubel, czy jednak zostanie ze mną na dłużej? Zapraszam do czytania recenzji!

Kilka słów od producenta


Odżywka Ekspresowa Biovax Botanic nawilżająca, przywracająca blask i witalność włosów. Pielęgnuje, wzmacnia i wygładza oraz ułatwia rozczesywanie. Kosmetyk zgodny z fizjologicznym pH. Dzięki temu jako ostatni etap pielęgnacji, domyka łuski włosów, jednocześnie zabezpieczając je przed uszkodzeniami.

Producent zapewnia nas o 7 efektach, które mamy osiągnąć po użyciu odżywki:

  1. Zwiększona odporność na uszkodzenia
  2. Regeneracja uwrażliwionych miejsc włókna włosa
  3. Intensywne nawilżenie
  4. Miękkość i lekkość włosów 
  5. Ułatwienie rozczesywania
  6. Wygładzenie i naturalny połysk
  7. Ograniczenie elektryzowania się włosów
Produkt jest również wegański, nie posiada SLS, SLES, parabenów, silikonów ani barwników - ma zawierać 96% składników pochodzenia naturalnego.

Analiza składu


AQUA - woda
CETEARYL ALCOHOL - emolient
GLYCERIN - gliceryna, właściwości nawilżające
DIPALMITHOYLETHYL HYDROXYETHYLMONIUM METHOSULFATE  - humektant, właściwości antystatyczne
CISTUS LADANIFERUS LEAF/STEM EXTRACT - ekstrakt z czystka
NIGELLA SATIVA SEED OIL  - ekstrakt z czarnuszki
MENTHA PIPERITA LEAF EXTRACT - ekstrakt z mięty pieprzowej
AMARANTHUS CAUDATUS SEED EXTRACT - ekstrakt z nasion szarłatu zwisłego
CROCUS SATIVUS CALLUS EXTRACT - ekstrakt z krokusa
AMBER EXTRACT - ekstrakt z bursztyna
CETRIMONIUM CHLORIDE - substancja myjąca
DISTEAROYLETHYLDIMONIUM CHLORIDE substancja kondycjonująca, właściwości antystatyczne
DICAPRYLYL ETHER - emolient
DECYL GLUCOSIDE - substancja myjąca
GLYCERETH-2 COCOATE - substancja kondycjonująca
LACTIC ACID - humektant, regulator pH
GLYCERYL OLEATE - emolient
SODIUM BENZOATE - konserwant
POTASSIUM SORBATE - konserwant
PARFUM - substancja zapachowa
ZEA MAYS STARCH - substancja kondycjonująca
PHENOXYETHANOL - konserwant
BENZYL ALCOHOL - konserwant
GLUCONOLACTONE - humektant, regulator pH
PHENETHYL ALCOHOL - substancja nawilżająca
CAPRYLYL GLYCOL - emolient
PROPYLENE GLYCOL - humektant, substancja kondycjonująca
CALCIUM GLUCONATE humektant, substancja kondycjonująca
TOCOPHEROL - przeciwutleniacz (antyoksydant)
CITRIC ACID - regulator pH
BENZOIC ACID - konserwant
SODIUM CHLORITE - substancja kondycjonująca
BHT - konserwant
HEXYL CINNAMAL - substancja zapachowa

Jak widać produkt zawiera dużo ekstraktów roślinnych (i to dosyć wysoko) i składników pochodzenia naturalnego. Posiada również substancje myjące, więc może sprawdzić się również do mycia włosów. Niestety zawiera również konserwanty, ale trzeba przyznać, że ciężko o produkt, który ich nie zawiera.

Cena/ pojemność/ dostępność

Tak jak napisałam wcześniej swoją odżywkę kupiłam w Naturze i tam zapłaciłam 19.99 zł. Można ją również dostać w wielu drogeriach internetowych w podobnej cenie. W opakowaniu jest 200 ml produktu.

Opakowanie

Jednym z większych plusów tego produktu jest to, że znajduje się w wyciskanej tubce, co według mnie jest dobrym rozwiązaniem, bo jesteśmy w stanie wykorzystać odżywkę do końca. Opakowanie jest proste, utrzymane w beżowym odcieniu z kolorowymi wstawkami, posiada również nakrętkę w ładnym, zielonym kolorze. Otwieranie w żaden sposób się nie zacina ani nie otwiera gdy tego nie chcemy.




Sposób użycia

Producent zaleca używanie tej odżywki po każdym myciu, nakładając ją na całą długość omijając nasadę i pozostawiać na 60 sekund.
Ja moje włosy myję codziennie lub maksymalnie co drugi dzień i tak też stosuję ten produkt. Zawsze nakładam ją na mokre, odciśnięte z nadmiaru wody włosy mniej więcej od uszu aż po same końce. Nie stosuję się jednak do czasu trzymania - zawsze trzymam ją trochę dłużej (w zależności od tego, kiedy mi się o niej przypomni).  Następnie dokładnie zmywam.

Konsystencja/ zapach

Konsystencja tego produktu jest kremowa, nie jest tłusta. Odżywka nie jest ciężka i nie obciąża moich cienkich włosów.
Jeśli chodzi o zapach to tutaj wiele osób może mieć z nią problem. Jest ona dość ziołowa, co może przeszkadzać wielu z Was. Zapach trochę też przypomina mi delikatne kosmetyki dla mężczyzn - nie jest to jednak jakoś bardzo irytujące. Ja nie przepadam za produktami o zapachu typowo ziołowym ale w tej sytuacji jakoś jest to do zaakceptowania - na pewno dlatego, że spotkałam się z mocniej "pachnącymi" kosmetykami. Na szczęście po spłukaniu odżywki zapach nie utrzymuje się na włosach.



Moja opinia

Odkąd stosuję tę odżywkę (od około 3 miesięcy) zauważyłam znaczną poprawę kondycji moich włosów. Ważne jest także to, że od początku mam jedną tubkę, a stosuję ją po każdym myciu, więc produkt jest bardzo wydajny.
Włosy po użyciu są miękkie, lekkie i bardzo fajnie błyszczące. Zauważyłam również, że włosy mniej się elektryzują i lepiej układają. Są widocznie nawilżone i bardzo przyjemne w dotyku. Mimo iż produkt fajnie nawilża i dociąża moje włosy to nie są one ciężkie i obciążone.
Niestety nie pozbyłam się problemu z rozczesywaniem. Nadal muszę męczyć się z tą czynnością, a miałam nadzieję, że dzięki odżywce będzie to łatwiejsze.


Podsumowując, jestem pewna, że zostanę z tym produktem na dłużej. Fajnie nawilża moje włosy, wygładza je i nadaje zdrowego blasku. Mimo iż nadal mam problemy z rozczesywaniem to jestem w stanie jej to wybaczyć. Do tej pory nie znalazłam lepszej odżywki, a przetestowałam ich naprawdę sporo.

Dajcie znać co myślicie o tej odżywce, czy sprawdziła się u Was czy raczej trafiła na listę bubli?

Catrice All Matt Plus │ podkład matujący - recenzja

Catrice All Matt Plus │ podkład matujący - recenzja

W dzisiejszych czasach większość z nas stawia na matujący makijaż. Pierwszym krokiem do osiągnięcia tego efektu jest dobrze dobrany podkład. Oprócz oczekiwanego efektu szukamy również czegoś, co będzie w dobrej cenie. 
Dlatego chciałabym przedstawić Wam podkład, który jakiś czas temu wpadł mi w ręce. Mowa oczywiście o Catrice All Matt Plus. Jak się u mnie sprawdza? Czy jest trwały? Jeśli jesteście ciekawi zapraszam do przeczytania recenzji!


Kilka słów od producenta:

Naturalne odcienie: nowy podkład All Matt Plus - Shine Control Make Up działa jak druga skóra. Niechciany połysk jest pod kontrolą, cera jest zmatowiona, a skóra odpowiednio nawilżona. Jednocześnie podkład z formułą beztłuszczową zapewnia długotrwały makijaż, który tuszuje drobne niedoskonałości skóry. Odbijające światło pigmenty zapewniają jedwabiście matowe wykończenie i idealnie świeży wygląd.

Cena/pojemność/dostępność

W zależności od źródła, w którym chcecie kupić podkład, jego cena nie powinna przekraczać 30 zł, a jego pojemność to 30 ml, co zazwyczaj jest normalne dla podkładów drogeryjnych. Produkt ten dostać można w szafach Catrice np. w Naturze oraz przez internet, np. na iperfumy.pl lub w internetowym sklepie tej marki. 

Opakowanie

Produkt znajduje się w bardzo klasycznej, ale eleganckiej szklanej butelce. Matowe szkło fajnie nawiązuje do specyfikacji produktu. Butelka jest również przezroczysta, dzięki czemu możemy kontrolować ilość podkładu. Opakowanie zaopatrzone jest w pompkę, która się nie zacina i dozuje odpowiednią ilość produktu. 



Paleta kolorów

Marka Catrice w swojej ofercie posiada cztery odcienie podkładu All Matt Plus. Ja posiadam odcień najjaśniejszy 010 Light Beige - nie posiada on różowych tonów, ale nie jest też bardzo żółty. Jest dosyć neutralny i chłodny, a co najważniejsze jest jasny, więc powinien pasować większej ilości Polek. Ważne jest również to, że nie zauważyłam, by podkład oksydował na mojej twarzy co jest naprawdę wielkim plusem!


Wykończenie

Jak sama nazwa wskazuje podkład jest matujący i rzeczywiście, po nałożeniu go na twarz widoczne jest dosyć spore zmatowienie cery. Mat ten nie jest jednak tak suchy, raczej ma ładny, zdrowy wygląd

Trwałość

Producent obiecuje, że produkt utrzyma się nawet do 18 godzin. Do tej pory udało mi się utrzymać go na twarzy około 12-13 godzin i muszę przyznać, że nawet pod koniec dnia podkład wyglądał bardzo ładnie. Nigdzie się nie ściera, nie waży i nie podkreśla suchych skórek


Krycie/konsystencja

Produkt jest dość gęsty, ale nie jest ciężki. Kryje dobrze, fajnie wyrównuje koloryt. W moim przypadku dobrze przykrył drobne niedoskonałości, które czasami pojawiają się na mojej twarzy. Istotne jest również to, że nie tworzy efektu maski i fajnie dopasowuje się do cery

Podsumowanie

Bardzo cieszę się, że poznałam ten podkład. Jest bardzo lekki ale dobrze kryjący. Dobrze trzyma mat i naturalnie wygląda. Idealny podkład na co dzień. Świetnie spisuje się także w gorące dni. 
Lubię go i to po niego sięgam najczęściej. Na pewno kupię kolejne opakowanie!

Peeling cukrowy + kostki peelingująco-myjące DIY

Peeling cukrowy + kostki peelingująco-myjące DIY

Uwielbiam długie kąpiele... długie i gorące. Szczególnie w sezonie jesienno-zimowym, gdzie wieczory przychodzą wcześnie i mamy "więcej" czasu na relaks. Jesień jest również ważnym powodem, dla którego powinniśmy zwrócić szczególną uwagę na pielęgnację naszej skóry. Przecież już niedługo zacznie robić się zimno, mroźno... Nasze ciało będzie potrzebować dodatkowego odżywienia, ale także odpowiedniego oczyszczania, do czego idealnie nada się peeling.
Dlatego dzisiaj przychodzę do Was z poradnikiem jak wykonać taki peeling w prosty i tani sposób z produktów, które mamy w domu. Pokażę Wam również jak wykonać serduszka peelingująco-myjące.


Peeling cukrowy

Zacznijmy od listy produktów, których będziemy potrzebować.
  • cukier gruboziarnisty
  • olej kokosowy (może być też oliwa z oliwek, olej z pestek winogron itp.)
  • kilka kropli olejku zapachowego (może być taki do ciast) - opcjonalnie
  • barwniki spożywcze - opcjonalnie
  • szczelnie zamykany słoik
Ważne jest to, aby nasz cukier miał widocznie grube ziarenka, ponieważ w połączeniu z wodą wolniej będzie się rozpuszczał i będzie lepiej ścierał martwy naskórek. 

Zaczynamy od odmierzenia 2 szklanek cukru i przesypania ich do jakiejś sporej miseczki. Dodajemy 3/4 szklanki oleju kokosowego (bądź jakiegoś innego) i dokładnie mieszamy. 



Jest to też dobry moment na dodanie kilku kropli aromatu. Ja wybrałam taki do ciast o zapachu waniliowym, bo akurat taki miałam :) 



Równie dobrze ten krok możemy pominąć, bo sam olej kokosowy da nam delikatny zapach. Jeśli nie chcecie "iść dalej" możecie po wymieszaniu od razu przełożyć peeling do słoika i cieszyć się jego właściwościami przy najbliższej kąpieli.



Ja jednak poszłam o krok dalej i zrobiłam peeling w dwóch kolorach. Po wymieszaniu oleju z cukrem dzielimy mieszankę na pół i jedną połowę przekładamy do osobnej miseczki.
Teraz dodajemy wybrane kolory. Do tego kroku użyłam spożywczych barwników, które znalazłam na Amazon'nie. 



Wybrałam różowy, a drugą połowę zostawiłam białą. 
Po dodaniu kilku kropli barwnika dokładnie mieszamy naszą papkę do uzyskania jednolitego koloru... i gotowe! 



Teraz tylko zostało przełożyć go do słoika wedle naszych upodobań. 



Bardzo fajnie prezentuje się przekładanie kolorów (biały-różowy-biały), ale mieszanie powinno zależeć od Was :) To w końcu Wy będziecie go używać i to Wam ma się podobać efekt końcowy :)

Gdy przełożymy już nasz peeling do słoiczka trzeba go szczelnie zamknąć i najlepiej ustawić w niezbyt ciepłym miejscu. Oczywiście słoiczek można w dowolny sposób dekorować, np. przewiązać go kokardką.



Dzięki dodaniu oleju peeling nie tylko będzie dobrze oczyszczał, ale także fajnie odżywiał nasze ciało, co jest fajną opcją dla leniwych... takie dwa w jednym. 

Serduszka peelingująco-myjące

Lista produktów, których będziesz potrzebować
  • cukier gruboziarnisty
  • olej kokosowy (bądź inny)
  • mydło w kostce
  • aromat (opcjonalnie)
  • barwniki spożywcze (opcjonalnie)
  • szczelnie zamykany słoik
Zaczynamy od starcia mydła na tarce o dużych oczkach.



Dodajemy 1/4 szklanki oleju, mieszamy i rozpuszczamy wszystko w kąpieli wodnej (około 2-3 minuty). 



Gdy nasze składniki już się rozpuszczą dodajemy 2 szklanki cukru i całość mieszamy.
Powstałą masę możemy podzielić na kilka partii i każdej nadać inny kolor. Ja swoją mieszankę podzieliłam na dwie części i jedną zabarwiłam na różowo dodając kilka kropel barwnika. Teraz mozemy dodać też aromat zapachowy. Ja tego nie zrobiłam, ponieważ uwielbiam zapach mydełka Dove w połączeniu z olejem kokosowym :)



 Dokładnie wymieszałam i przełożyłam obie masy do silikonowych foremek. Można użyć też plastikowych przeznaczonych na mrożenie lodu. Pamiętajcie jednak, by dobrze ubić mieszankę w foremkach - dzięki temu będą lepiej zbite i nie będą się rozsypywać przy wyjmowaniu. 



Całość wkładamy do zamrażalnika na około 20-30 minut i po upływie czasu wyciągamy formę. Delikatnie wyjmujemy nasze kostki i przekładamy do słoika. 



Gotowe! 

                                         


Od teraz mozecie się cieszyć peelingiem cukrowym i kostkami peelingująco-myjącymi zrobionymi własnoręcznie, a przede wszystkim macie świadomość co znajduje się w tych produktach! Zero niepotrzebnej chemii!
Pamiętajcie jednak, by słoiki nie stały w gorącym miejscu i nie były wystawione na bezpośredni kontakt ze słońcem, ponieważ wszystko bardzo szybko się rozpuści. 

                                       


Jak Wam się podoba efekt końcowy? Dajcie znać, czy kiedykolwiek korzystaliście z takich przepisów i własnoręcznie przygotowywaliście takie mieszanki.
DENKO KOSMETYCZNE #1/2018│zużycia kosmetyczne + krótkie recenzje

DENKO KOSMETYCZNE #1/2018│zużycia kosmetyczne + krótkie recenzje



Chciałabym rozpocząć serię wpisów o nazwie "Projekt denko". Ten pomysł chodzi mi po głowie już w sumie od początku istnienia bloga i w końcu nadszedł czas na jego realizację!
Dziś chciałabym pokazać Wam to, co ostatnio udało mi się wykończyć. Pierwsze denko będzie typowo pielęgnacyjne, ponieważ w ostatnim czasie nic kolorowego mi się nie skończyło. Zapraszam do czytania!

Neutrogena Hydro Boost Creme Gel



Jeden z fajniejszych kremów jakie stosowałam - miał kremowo-żelową konsystencję, szybko się wchłaniał i nie zostawiał tłustej warstwy. Stosowałam go na dzień jako lekki krem nawilżający pod makijaż i spisał się świetnie! Co najważniejsze super nawilżał, a to przecież istotne w kremach nawilżających. Jestem pewna, że kiedyś do niego wrócę! 

L'Oréal Paris Sugar Scrubs (peeling oczyszczający)



Jego największym plusem był zapach kiwi! Za każdym razem, gdy nakładałam go na twarz miałam ochotę go zjeść! Jako peeling spisał się dość przeciętnie. Nie zauważyłam, aby jakoś super oczyszczał moją twarz, ale na pewno widocznie ją rozjaśniał. Nie wiem czy kupiłabym go drugi raz. Chyba, że dla tego zapachu...

Bielenda Argan Cleansing Face Oil



Przyznam szczerze, że jestem bardzo zadowolona z działania tego olejku. Stosowałam go po zmywaniu makijażu - aby jeszcze lepiej oczyścić skórę twarzy z pozostałości po całym dniu i rano, by zmyć resztki ciężkich kremów nakładanych na noc. Jako domywanie makijażu spisywał się świetnie! Zdarzało się, że pomijałam demakijaż płynem micelarnym i od razu myłam twarz tym olejkiem i muszę przyznać, że naprawdę bardzo dobrze radził sobie z oczyszczaniem! Nie pozostawiał tłustej warstwy na skórze i delikatnie ją wygładzał. Skóra po nim nie była napięta ani się nie błyszczała. W przyszłości na pewno do niego wrócę!

Mixa Dwufazowy płyn do demakijażu Optymalna Tolerancja



Zanim zaczęłam stosować ten płyn myślałam, że zmywanie makijażu jest jakąś tragedią! Każdy płyn micelarny/ mleczko do demakijażu, które dotychczas testowałam nie dawało sobie rady tak, jak ten z Mixy! I naprawdę zmywa wodoodporny makijaż! Niestety znalazłam też jego minus. Pojemność! Jest to tylko 125ml, a w moim przypadku to naprawdę mało! Jeśli nie znajdę nic równie dobrego w większej buteleczce na pewno będę musiała zrobić spory zapas tego płynu micelarnego, bo jest naprawdę świetny!

Bielenda Żel micelarny Zielona Herbata do mycia twarzy



Do tego produktu prawdopodobnie już nie wrócę. Nie zauważyłam, żeby działał jakieś cuda na mojej twarzy, wręcz przeciwnie - po jego użyciu miałam bardzo nieprzyjemnie ściągniętą i suchą skórę. W sumie to co było w nim fajne to tylko zapach - zielona herbata jest naprawdę mocno wyczuwalna. 

Holika Holika Shower Gel Aloe 92% 



Fajny, łagodny żel pod prysznic, delikatnie się pieni, więc pianoholicy mogą być zawiedzeni. Jak sama nazwa wskazuje jest to w 92% aloes, więc jego zapach też jest intensywny (ale nie drażniący). Żel jest delikatny, nie podrażnia, nie uczula. Mógłby być fajnym ratunkiem dla poparzonej słońcem skóry. Być może jeszcze kiedyś się na niego skuszę.

GUHL Repair & Balance Shampoo (szampon odbudowujący)



Bardzo fajny szampon o niebiańskim zapachu (miód manuka i mleko). Przy każdym użyciu miałam wrażenie, że jestem w jakimś ekskluzywnym salonie fryzjerskim... W dodatku włosy pachniały tak długo i intensywnie... Ja stosowałam go na zmianę z delikatniejszym szamponem, ponieważ ten jest bardzo silnie myjący. Tak naprawdę i tak musiałabym na jakiś czas zastąpić go jakimś innym szamponem, ponieważ włosy szybko się do niego przyzwyczajają. 
Włosy po nim, nie dosyć, że pięknie pachną to są miękkie, delikatne, nawilżone i jędrne. Dużym minusem jest to, że w Polsce jest ciężko dostać produkty GUHL stacjonarnie. Ja na co dzień mieszkam w Niemczech więc mam do niego stały dostęp. Na pewno będę go jeszcze kupować!


Na dziś to już wszystko. Mam nadzieję, że prędko wykończę następne kosmetyki i niebawem pojawi się kolejny post z tej serii. Mam nadzieję, że spodobają Wam się posty z tej kategorii.
A co Wam udało się ostatnio wykończyć? Dajcie koniecznie znać w komentarzach!
Rossmann -55%│Co kupiłam na promocjach?

Rossmann -55%│Co kupiłam na promocjach?




Jak wiadomo trwa nowa promocja Rossmanna -55% na kosmetyki kolorowe. Postanowiłam pokazać Wam produkty, które udało mi się kupić. Nie są to kosmetyki, które polecam, ponieważ jeszcze nie zdążyłam wszystkiego przetestować.
Miałam takie szczęście, że moja karta została wybrana do tej "wcześniejszej promocji" (od 29 września) i akurat pokryło się to z moim pobytem w Polsce. Nie kupiłam jednak wszystkiego na co liczyłam, ponieważ miałam ograniczony czas i niestety zasady promocji również trochę utrudniły moje wybory :)

Bazy pod makijaż

Przyznam szczerze, że obie bazy kupiłam w ciemno. Idąc do Rossmanna planowałam właśnie zakup takiego produktu, ale nawet nie szukałam w Internecie co się sprawdza, a co jest kitem.

Mój wybór padł na Must.Have Smoothing & Matifying Primer od SINSKIN.
Produkt znajduje się w prostej tubce o pojemności 30ml i z tego co zdążyłam zauważyć ma bardzo ładny zapach, który kojarzy mi się z bardzo profesjonalnymi kosmetykami.
Cena regularna bazy to 68,99 PLN. Jest to dosyć sporo jak na bazę, dlatego warto zastanowić się nad kupnem właśnie podczas promocji.



Drugim produktem w tej kategorii jest Primer do twarzy i ust Unicorn Tears od Wibo. Produkt ten może służyć jako baza pod makijaż lub jako serum nakładane na noc. Kosmetyk ma bardzo ładny wygląd zewnętrzny i aplikowany jest za pomocą pipetki. Pojemność tego produktu to 30g, a cena regularna to 21,99 PLN.


Podkłady

W tej kategorii mam również dwa kosmetyki. Pierwszy z nich to Janda Matujący Make Up fluid fleksyjny. Skuszona pozytywnymi opiniami na temat tego podkładu postanowiłam, że wypróbuję go i ja. U mnie jest to kolor 02 Beż Jasny. Ma to być produkt kryjący, matujący, pielęgnujący i ma ujednolicać koloryt cery. Ma bardzo ładną elegancką buteleczkę, w której mieści się 30ml kosmetyku. Jego cena to 39,99 PLN beż żadnych promocji.



Drugim produktem, który kupiłam jest krem BB Healthy Mix od Bourjois. Producent obiecuje, że jest to produkt nawilżający przez 24 godziny, niwelujący oznaki zmęczenia oraz zawierający kompleks witamin. Mój wybór padł na najjaśniejszy odcień, czyli 01 Light/Clair. Podkład ma bardzo fajne opakowanie, które jest małe, poręczne, lekkie i jest tubką, dzięki czemu jest to fajny produkt gdy dużo podróżujemy. Jego pojemność to 30ml, a cena regularna to 55,99 PLN.


Korektory

Tego produktu miałam nie kupować w ogóle. Jednak po obejrzeniu kilku filmów na YouTube stwierdziłam, że skoro wszyscy go tak zachwalają to muszę mieć go i ja! Mowa oczywiście o Lovely, Liquid Camouflage w odcieniu 01. Ma bardzo ładne opakowanie i bardzo duży aplikator. Jego cena to 13,49 PLN. Może służyć jako korektor pod oczy, ale podobno może służyć również do konturowania :)



Pudry

W tej kategorii również mam tylko jeden produkt, a mianowicie Marshmallow Sweet Kissing Powder od Wibo. Pierwsze co rzuca się w oczy to jego ładne opakowanie, które jest tekturowe. Niestety w tym przypadku wygląd nie idzie w parze z praktycznością. Wydaje mi się, że będzie bardzo ciężko "wyjmować" puder z tego opakowania. Produkt na pewno ma bardzo ładny zapach i rzeczywiście przypomina pianki Marshmallow. Producent zapewnia, że ma on nadawać matowy efekt na wiele godzin oraz zawiera składniki HD. Jego pojemność to 10g, a cena to 31,99 PLN



Konturowanie

Podczas poprzedniej promocji na wiosnę niestety nie udało mi się dorwać produktów do konturowania, na których mi zależało. Tym razem udało mi się kupić te oto dwa małe gagatki. Są to wkłady do palety od Wibo, bronzer do twarzy oraz róż do policzków. Tak jak napisałam wcześniej są to wkłady do palety I Choose What I Want tej samej marki (którą też udało mi się kupić), ale można je kupić samodzielnie i przechowywać pojedynczo.



Bronzer wybrałam w najjaśniejszym odcieniu 1 Sweet Coffee, który jest bardzo delikatnym, chłodnym brązem. Róż jest ślicznym koralowym odcieniem, który delikatnie rozświetlają złote drobinki. Jest to numer 2 Cayenne. Póki co udało mi się tylko z tymi dwoma produktami, ale mam zamiar dopełnić tę piękną paletę!
Paletka na sześć wkładów kosztuje 18,99 PLN, wkłady do niej każdy po 9,99 PLN

Paletki

Tutaj już skromniej bo tylko jedna paletka od Lovely Choco Bons o pojemności 6g i cenie 19,99 PLN. Jest to fajna, mała paletka o ładnych kolorach i matowym wykończeniu. Ma dosyć specyficzny zapach gorzkiej czekolady, co mi osobiście trochę przeszkadza. Do paletki jest także dołączona dwustronna pacynka.



Tusze

O tym tuszu też naczytałam się dużo pozytywnych opinii. Twist Up Mascara The Volume  od Bourjois to tusz dwa w jednym! Dzięki przekręcanej szczoteczce podobno można uzyskać wydłużone, rozdzielone i pogrubione rzęsy. Jej cena jest dosyć wysoka bo to aż 57,99 PLN, dlatego warto poczekać na tę promocję. 



To wszystko z moich zakupów w Rossmannie. Mam nadzieję, że większość tych kosmetyków u mnie się sprawdzi i będę mogła z czystym sumieniem polecić je Wam przy następnej obniżce cen na wiosnę!
A jak wyglądały Wasze zakupy? Kupiłyście coś sprawdzonego i polecanego, czy raczej to co przykuło Waszą uwagę dopiero na półkach sklepowych? Dajcie koniecznie znać!


Related Posts Plugin for WordPress, Blogger...
Copyright © 2014 kocimiętka│beauty blog , Blogger